Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 2.pdf/145

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Nie ma tam żadnych straży. Ja o tym dziedzińcu najlepiej mogę panu opowiedzieć, bo pracowałem tam dłużej niż sześć tygodni.
— Cóż z sukniami, które mam przywdziać?
— Właśnie przychodzę do tego. Uważaj pan dobrze, co panu powiem i zachowaj w pamięci każde moje słowo.
— Bądź spokojny, nie zapomnę niczego.
— Pan jeszcze nie znasz tego dziedzińca, więc uważaj. Gdy staniesz na dziedzińcu, obrócisz się twarzą ku kasarni marynarzy.
— Dobrze.
— Potem pójdziesz na prawo aż do rogu wielkiego budynku. Tu się obrócisz i odbędziesz powtórnie tę samą drogę licząc dwadzieścia pięć kroków. Czy rozumiesz pan dobrze? Dwadzieścia pięć kroków, ni mniej, ni więcej, a mówię tu o zwykłych krokach, które robi człowiek takiego wzrostu jak pan, nie spiesząc się.
— Mów pan dalej.
— Zrobiwszy dwadzieścia pięć kroków, zatrzymaj się i przyłóż rękę do muru w wysokości pięciu stóp nad ziemie. Zrobiwszy to, macaj po murze dopóki nie napotkasz żelaznego kółka.
— A! — zawołał Vaubaron zdziwiony — cóż za znaczenie może mieć to kółko?
— Co znaczy, tego nie wiem i mniejsza z tem, bo ono posłuży panu tylko za wskazówkę. Powyżej kółka znajduje się czworoboczny kamień z dwoma dziurkami, na palec jedna od drugiej. Wetknąwszy w te dziurki palec, łatwo ci będzie odjąć płytę