Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 2.pdf/139

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— A ba!
— Czy to pana zadziwia?
— Wcale bardzo.
— A ja przecież mam aż dwa powody, dla których panu odmówić muszę.
— Jestem ciekaw i chciałbym słyszeć te powody.
— Pierwszym powodem jest ta okoliczność, że wcale nie myślę uciekać.
— A jakiż masz drugi powód?
— Drugi powód jest ten, że nie mam wcale żadnych pieniędzy, abym mógł pana niemi zapłacić.
— Czy to już jest wszystko?
— Czy tego nie dosyć?
— Nie, wcale to nie dosyć, bo obydwa pańskie powody są nieprawdziwe. Pozostaje zatem tylko trzeci, jedynie prawdziwy, który atoli przemilczałeś. Tym powodem jest to, że mi nie dowierzasz. Pan myślisz, że ja go szpieguję a potem za pieniądze zdradzę. Słowem, masz mnie pan za szpiega, nie prawdaż?
— A gdyby tak było? — odpowiedział Vaubaron.
— Tak jest w istocie, za co pana przecież wcale ganić nie mogę. Na szczęście jestem w tem szczęśliwem położeniu, że dobry mój zamiar mogę panu jasno wykazać.
— Jakto? — rzekł Vaubaron żywo — czy rzeczywiście możesz mi tego dowieść?
— Mogę, lecz mów pan ciszej, bo warta mogłaby nas posłyszeć.
— Milczę i słucham.
— Dobrze pan robisz, że nie łatwo dajesz wiarę