Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 2.pdf/137

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

do Z jak najlepiej byli pouczeni. Zresztą jestem poczciwym człowiekiem, ale podobnie panu wcale nieszczęśliwym i umyślnie dałem się zamknąć do tej ciemnej dziury, abym mógł z panem trochę pogawędzić.
— Cóż mi pan masz do powiedzenia?
— Bardzo ciekawe rzeczy, lecz mów pan ciszej, bo przed naszemi drzwiami warta stoi. Przystępuję prosto do rzeczy. Pańska sprawa źle stoi. Skażą pana na śmierć, a w najlepszym razie zeszłą pana tu do nas na zawsze. To nie jest prawdopodobnie wcale rzecz wesoła i zapewne życzysz pan sobie z całego serca, abyś się mógł dostać na wolne powietrze. Czy tak jest przyjacielu?
— Nie jestem żaden głupiec — odpowiedział Vaubaron — i wiem dobrze, że o ucieczce nie ma co myśleć.
— Nie ma co myśleć! Któż to powiada. Nic nie jest niemożliwe na świecie i chcę panu podać kilka drobnostek, które dobrze użyte są w stanie zrobić pana najwolniejszym człowiekiem na kuli ziemskiej.
— Czy nie mógłbym poznać te cudowne, wolnością darzące przyrządy?
— Bardzo dobrze. Przedewszystkiem istnieje bardzo zmyślne narzędzie, za pomocą którego w jednej minucie możesz się pozbyć żelaz, któremi ci ręce i nogi spętano.
Vaubaron zadrżał, bo myśl odzyskania wolności przez ucieczkę opanowała go na nowo. Sąsiedni więzień mówił tymczasem dalej: