Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 2.pdf/130

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wych, druga dla potrzeb więziennych, a trzecia dla obrony wybrzeża przeznaczona była.
W komnatach więziennych widziałeś długie, nieco pochylone, z desek zbite łoże, tollarami zwane. W nagłówku można było widzieć trawą wypchane pierzyny, w kłęby zwinięte, któremi skazańcy w nocy przykrywali się. Na ścianie od strony nagłówka wypisane były liczby, podług których skazańcy miejsca zajmywali.
Każda z dwu komnat więziennych mieściła w sobie po pięć set skazańców. Wzdłuż dolnej części łoża, ciągnęły się szeregiem żelazne pierścienie, do których na noc galerników kłódkami przytwierdzano.
Ci z galerników, którzy na czas obiadu pracy porzucić nie mogli, jadali dopiero wieczorem po powrocie do kaźni. Zbywało tu na najpotrzebniejszych narzędziach. Więźniowie jadali gromadkami z wspólnego naczynia. Głód skąpą porcyą więzienną nasycony, rzucał się na wypróżnione naczynia lub porzucone resztki jadła i niejednokrotnie można było widzieć ludzkie istoty, które podobnie psom zażerały się o zdobycz.
Po wieczerzy był krótki spoczynek, którego więźniowie siedząc lecz przykuci używali. Potem rozległ się świst. Na ten znak wszyscy kładli głowy i nakrywali się pierzynami. Rozległa komnata więzienna podobną była do grobowiska, w którem trup numerem był oznaczony. Latarnia okrętowa oświecała słabem światłem tę mozaikę wychudłych brudnych twarzy, między któremi kilka murzyńskich widzieć się dawało.