Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 2.pdf/129

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

się i raniło kilkunastu ludzi. Rozległ się okrzyk:
— Baczność. Galernicy chcieli uciekać, ale nie mogli, bo ruchy wszystkich były przez kajdany uniemożliwione. Jeden z galerników pomyślał o swojem ocaleniu nie pomnąc na towarzysza, który tak samo postąpił. Każdy z nich usiłował w przeciwnym biedz kierunku szarpiąc łańcuchem. W tem ogromny tram drzewa stoczył się i zgniótł lub skaleczył jednego, albo też i obudwu razem.
Tacy, którzy w podobnych wypadkach odnieśli tylko stłuczenia lub złamanie ręki lub nogi, mieli się za szczęśliwych, błogosławiąc losowi, bo tym sposobem uzyskali szpital, a szpital zwalniał ich od nieludzkich trudów.
Gdy godziny pracy minęły, natenczas wracali skazańcy do swych kazamat. U wnijścia podlegali oględzinom strażnika więziennego. Ci co mieli czapki zielone, zaraz do pierścieni przykuci zostali. W owym czasie, kiedy Bagno w Brest budowano, nie zadawał sobie budowniczy wiele pracy uskuteczniając wewnętrzny podział. Wtenczas chodziło tylko o to, aby wewnątrz budynku jak najmniej przegród mieściło się. Wystawiwszy trzypiętrowy budynek i urządziwszy wewnętrzne połączenia tak, aby powietrze wszędzie dostateczny przystęp miało, podzielił każde piątro tylko na dwie ogromne kazamaty. Górne piątro przeznaczone było na więzienie, środkowe na kasarnię dla marynarzy, a w dolnem mieściły się warsztaty powroźnicze. Oprócz budynku był jeszcze jakoby amfiteatr także na trzy części podzielony, z których jedna dla celów przemysło-