Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 2.pdf/121

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Nie mam żadnego.
— O do dyała, a dlaczegóż to nie macie ani paszportu ani żadnego innego podobnego papieru?
— Ach nie myślałem, że mi to w drodze może być potrzebne.
— Źleście zrobili, dalipan bardzo źle... lecz w końcu chcemy zobaczyć. Czy nie macie w Brest jakiej poczciwej, godnej osoby, ktoraby was znała i mogła za was poręczyć?
— Nie, nie znam w Brest wcale nikogo.
— Cóż chcecie począć w tem mieście?
— Chcę szukać roboty?
— Jakież jest wasze zajęcie.
— Jestem ślusarzem.
— Pokażcie no wasze ręce.
Vaubaron, był posłuszny.
— A, na Boga! zawołał żandarm — Możecie się poszczycić tem, że jako ślusarz nie macie wcale rąk oczernionych.
— Słabowałem przez czas dłuższy — wyjąkał zbieg — i dawno już temu, odkąd wcale nic nie robiłem.
— Widać to, widać.
Żandarm dobył jakiś papier, rozwinął go i czytał uważnie. Przeczytawszy zmierzył mniemanego Piotra Laudais od stóp do głowy.
— Tak jest zupełnie — rzekł ukończywszy oględziny.
Potem dodał:
— Naprzód mój kochany, odprowadzimy cię aż na miejsce przeznaczenia.