Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 2.pdf/114

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Chmury się usuwają... widzę — i poczynam mówić!
— Mówże więc!
— Znajduje się teraz daleko od Paryża — szeptała Pamela. Powietrze jest jasne, niebo czyste. Widne jest wybrzeże nad niezmiernem morzem dominujące. U wnijścia do małego domku widać gromadkę ludzi stojących naokoło jasnowłosego dziwnie ubranego dziewczęcia, które śpiewa i płacze. Tem małem dziewczęciem jest owo dziecię, za którem mi iść kazałeś.
— Czy jesteś we Francyi? zapytał Horner.
— Tak jest — odpowiedziała Pamela.
— W której części Francyi?
— Na zachodzie.
— Na którem wybrzeżu?
— Na wybrzeżu Bretanii pod Brest.
— Jakże się nazywa owe sioło?
— Nazwisko wsi jest Tan.
Fryderyk Horner zwrócił się do Vauberona.
— Powinienbyś pan być ze mnie zadowolonym — rzekł — bo uczyniłem, czegoś pan sobie życzył, uczyniłem nawet więcej, bo zamiast jednego aż pięć pytań zadałem jasnowidzącej. A teraz powiem panu, że pańskie położenie obudzą we mnie najżywszy interes i życzyłbym sobie, abym mógł panu tego dowieść. Pozwól mi pan jedno pytanie. Co pan chcesz przedsięwziąć. Przysięgam panu, że nie dla prostej ciekawości zapytuję, daj mi przeto szczerą odpowiedź.
— Panie jakież może mieć przedsięwzięcie ojciec,