Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 2.pdf/111

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

stron drzewami obsadzonej, cierpi, płacze, uczuwa głód. Nagle siły ją opuściły. Chce usiąść na kupie kamieni lecz chwieje się, traci przytomność i upada bezwładnie na drogę kurzem pokrytą...
Vaubaron zalewał się łzami zasłoniwszy twarz rękoma. Pamela przerwała.
— Czyś panna zmęczona? zapytał magnetyzer.
— Już uczuwam zmęczenie, lecz jeszcze mogę mówić — odpowiedziała Pamela.
— Więc mów panna dalej i powiedz nam, co się stało z dziecięciem?
Fałszywa jasnowidząca poczęła mówić przybierając bardziej jeszcze niż przedtem pozór człowieka który powiada co mu przed oczyma stoi:
— Na drodze nie ma nikogo... Słońce już wysoko stoi na niebie, godziny mijają. Od strony Paryża zbliża się wóz płótnem pokryty, zaprzężony tylko jednym koniem i toczy się zwolna po drodze. Na tym wózku jedzie mężczyzna, kobieta i dwoje dzieci. Pakunek ich składa się z dużego tłumoku i kilku instrumentów muzycznych. Przybliżają się do omdlałego dziecięcia. Spostrzegłszy je, mężczyzna powstrzymał konie, zlazł z wozu, podniósł dziecię, podał je kobiecie a potem znowu wylazł na wózek i zaciął konia. Wózek ruszył w dalszą drogę.
Prawie przez pół godziny jasnowidząca mówiła w ten sposób dalej, zapuszczając się w najdrobniejsze szczegóły odnośnie do dalszego losu dziecka, czem dała dowód niewyczerpanej wyobraźni, jakiej użyła, aby upiększyć temat przez Rodilla zadany. Czyż potrzebujemy wzmiankować, że Vaubaron z