Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 2.pdf/110

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

żona, nie należy nadużywać jej sił.
— Chcę się dowiedzieć, w jaki sposób moje dziecię zniknęło — mówił zbieg dalej.
Zdawało się, jakoby jasnowidząca po kilku minutach przyszła do siebie. Tymczasem w czasie krótkiej przerwy Pamela rozważała w duchu, co jej Rodille wykonać polecił.
W końcu wyszeptała urywanym, niepewnym głosem, robiąc pauzę po każdem zdaniu tak że się zdawało, jakoby na obraz patrzyła, który opisuje:
— Widzę... widzę... prawie już jest ciemno. Widzę obszerny pokój, kobieta leży bez ruchu na podłodze — maleńka dziewczyna stoi tuż przy niej. Widzę teraz jeszcze lepiej... Ach to okropne! Ta kobieta już nie żyje... a dziewczyna płacze...
Pamela urwała. Vaubaron łkał, prawie nie mógł oddychać a dusza jego zawisła na uściech jasnowidzącej. Doktor Horner skinął na mechanika, aby się nie ważył do jasnowidzącej przemawiać, poczem Pamela mówiła dalej:
— Ciemność się wzmaga... przestraszone dziecię jęczy i rozpacza. Strachem zdjęte, prawie od rozumu odchodząc wymyka się z pokoju, wychodzi z domu i na oślep gubi się w osamotnionych ulicach.
— Blanka! biedna Blanka! moje nieszczęśliwe dziecię! jęczał Vaubaron zalewając się łzami.
Po dość długiej pauzie jasnowidząca przemówiła dalej:
— Noc się skończyła i dzień nastał. Dziecię zaszło tak daleko, że nie może wiedzieć, gdzie się znajduje. Idzie biedna aż na koniec ulicy z obu