Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 2.pdf/102

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

niemniej przeto uderzająco piękną twarzyczką. Jej długie, jasne sploty włosów spływały na piersi i pokrywały po części malutkie rączęta, które tak wyglądały, jak gdyby z kości słoniowej były utoczone. Jej lice, którego najmniejszy rumieniec nie krasił były tak czystej barwy jak perłowa macica, na około jej powiek, zdawało się, jakoby kto delikatnym pęzlem niebieskawe koła zatoczył.
Czyż potrzeba mówić, kim to dziecię było?
Była to Blanka Vaubaron.
W tej chwili ojciec i córka tylko na kilka kroków oddaleni byli.
Gdyby się przypadkiem drzwi z salonu do przedpokoju wiodące otworzyły, toby Jan Vaubaron posłyszał nagle drogi głos porwanego dziecięcia, bo Blanka znajdywała, się właśnie w stanie magnetycznego uśpienia, będąc pomimo woli posłuszną Fryderykowi Horner.
Doktor zapytywał, a dziewczyna dawała odpowiedzi.
Rodille czyniąc zadość pierwszej klauzuli umowy z Hornerem zawartej, zaprowadził porwaną Blankę do domu doktora na Boulevard du Temple, poczem odebrał umówioną sumę i występywał od tego czasu już jako wspólnik magnetyzera.
To czego się ci obydwaj łotry spodziewali, ziściło się rzeczywiście, ba nawet przewyższyło ich najśmielsze nadzieje. Wieść o jasnowidzącem dziecięciu rozszerzyła się piorunem po całym Paryżu. Liczba ciekawych gości pomnożyła się najmniej dziesięć razy i, w tym samym stosunku wzmogły się dochody.