Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 1.pdf/94

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

siąc?... Co to znaczy oszczędność!... A teraz przejdźmy do Miodziusia...
— Zrabował w jakiejś części, ale z wielkiem narażeniem siebie i niebezpieczeństwem, zegarmistrza na przedmieściu Saint-Denis... Zegarmistrz obudził się nadto wcześnie i zaczął wrzeszczeć: — Złodziej! łapajcie! kto w Boga wierzy! w dodatku wypalił z pistoletu... Odwach z tamtąd niedaleko... żołnierze wystąpili pod bronią... Miodziuś był zmuszony ulotnić się czemprędzej, zanim zdołał dzieła dokończyć.
— Z czem zemknął?...
— Około trzydziestu zegarków... dziesięć złotych, kilka garści łańcuszków i breloków... około tysiąca talarów...
— Zawsze lepiej niż nic... A Rypcio?...
— Wszedł przez ogród według udzielonych mu przez pana instrukcyi, do pałacu i budoaru księżny Druckoj-Sokolnickiej na polach Elizejskich i porwał dwa pudełka safianowe z małego gierydonu... W jednym jest cały garnitur z rubinów oprawnych w brylanty, w drugim szafiry piękności niezrównanej!... Tak przynajmniej Rypcio utrzymuje... ja sam tych klejnotów nie widziałem...
— Wszystko to bardzo mi się podoba!... Chwaty! nie ma co mówić... tęgo się spisali i nie zaspali gruszek w popiele!... Teraz kiedy są naszpikowani klejnotami, będą zapewne potrzebowali papy Legripa?
— To się samo przez się rozumie, panie Werner.
— Czy im tak bardzo pilno?
— Tak dalece, że gdyby Legrip nie mógł z nimi dziś zaraz ubić interesu, musieliby się udać gdzie