Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 1.pdf/89

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.


XI.

Wybiła godzina szósta na wieczór.
Mężczyzna w skromnem ubraniu i wieku nieokreślonego, szedł krokiem wolnym, miarowym po jednej stronie ulicy Valois-Palais-Royale, z miną spokojnego, flegmatycznego przechodnia, któremu wcale nie spieszno, na którego nic i nikt nie czeka i on też zajdzie gdzie i kiedy zechce.
Ktoby jednak chciał był go śledzić baczniej, byłby może zauważył, że ten człowiek zatrzymywał się co kilka kroków, niby to czytając afisze i inne ogłoszenia na murze porozlepiane; korzystał zaś z owych przestanków, aby rzucić po za siebie spojrzenie bystre, przelotne, od niechcenia, a jednak na wskroś przenikające.
Jeden, jedyny rzut oka, wystarczał mu prawdopodobnie, aby się dowiedzieć o tem, czego pragnął, bo znowu szedł dalej, nic nie zmieniając w chodzie wolnym zbijobruka poważnego i statecznego.
Istniała wtedy, a może do dziś istnieje w Paryżu na Passage Radziwiłł, restauracya tania i podrzędna, przez czystej krwi Paryżanów gargotą poprostu nazywana.
Nad drzwiami sali jadalnej, czytało się napis wielkiemi czerwonemi literami:
Tanio i smaczno! to nasze godło! Nóżki cielęce obsmarzane jak młode kurczęta!“
Dwie sale obszerne, zapełnione stołami i stoliczkami, były umieszczone, jak dawniej mówiono