Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 1.pdf/80

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

łych nie mogłem naprzód przewidzieć. Sam sobie jakoś poradzę.
— Życzę panu, choć się nie bardzo tego spodziewam — odpowiedział pryncypał ironicznie — powiem nawet po prostu, że jestem pewny rezultatu wręcz przeciwnego.
Młody człowiek skłonił się lekko i wyszedł z głową do góry, z miną gęstą, ale z sercem ściśniętem i do głębi zranionem.
Jakież upokorzenia i bole miała mu przynieść przyszłość, skoro ten człowiek, którego uważał dotąd za bardzo dobrego i jemu szczerze życzliwego, nie chciał się robić wspólnikiem owego małżeżstwa? Widocznie zapatrywał się na ten związek nie tylko jak na proste szaleństwo, ale w dodatku, jak na coś niebezpiecznego i niemal występnego.
To zresztą nie mogło w niczem zachwiać jego przedsięwzięcia. Nie wstrzymało go nawet od umeblowania mieszkania, którem zamierzał zrobić swojej żoneczce miłą niespodziankę.
Udał się zatem do żyda tandeciarza na tej samej ulicy, który zdecydował się sprzedać mu meble potrzebne o dwadzieścia pięć procent drożej niż ich wartość rzeczywista, ale nie żądając na razie gotówki. Od niego zatem wziął to, bez czego nie może się obejść, choćby dom najuboższy.
Niestety! Jan oddał się na pastwę jednemu z kół owej machiny piekielnej i niczem nienasyconej, która się długiem nazywa, i która rzadko, prawie nigdy nie zadawalnia się tem jednem ramieniem swojej ofiary, wtedy dopiero wypuszczając ją ze