Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 1.pdf/81

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

swoich szponów, gdy ją zmiażdży do szczętu!...
Związek Jana z Martą był zresztą zawarty pod wróżbami najsmutniejszemi. Młody mechanik, nie mając żadnych przyjaciół, musiał udać się do ludzi zupełnie obcych, zaledwie mu znanych, prosząc ich na świadków ze strony jego i jego przyszłej małżonki. To uczyniło dziwnie lodowatym ślub w merostwie. I ślub kościelny nie był o wiele weselszym. Trzeba jednak było tych obcych ludzi zaprosić bodaj na skromne śniadanko w pomieszkaniu nowożeńców, aby im tem choć w części wynagrodzić rodzaj trudu, którego podjęli się z grzeczności.
Tego samego wieczora Jan dostał list od swojego pryncypała, w którym ten ulegając nikczemnej chęci zemszczenia się za urazę urojoną, zapowiadał mu w krótkich słowach, że nie ma dla niego roboty, życzy mu zatem, aby się starał o miejsce w innym warsztacie.
Był to dla Jana cios okropny!... Młode małżeństwo mogło nie mieć na kawałek chleba nazajutrz po ślubie, jeżeliby Jan nie znalazł na razie roboty.
Dzięki Bogu! tak źle nie było... Młody człowiek, nie tracąc odwagi, postarał się natychmiast o miejsce w innym warsztacie, i jego zabiegi nie były bezskutecznemi. Wkrótce nowy jego pryncypał zaczął go cenić wysoko, tak, jak na to zasługiwał.
Wtedy, mimo braków rozmaitych, możnaby nawet powiedzieć mimo nędzy, Jan i Marta czuli się najszczęśliwsi; patrzyli w przyszłość przez pryzmat miłości wzajemnej; życie wydawało im się piękne i promieniste, mieli bowiem oboje raj w sercu!...