Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 1.pdf/76

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wyższe zdumienie. Czoło zmarszczył niemal gniewnie. Wiemy już, że snuł w głowie pewne plany, iż chciał się zabawić w Opatrzność co do Jana przyszłości. Słowa młodego człowieka wywracały do góry nogami plany i projekta, do których mechanik był się już całą duszą przywiązał.
— Pan się żenisz!... — powtórzył, jakby nie wierzył własnym uszom, jakby nie mógł przypuścić podobnego szaleństwa.
— Tak panie...
— Ależ to być nie może!... pan drwisz chyba ze mnie!
— Mówię całkiem na seryo...
— W twoim wieku?!...
— Wiek nic nie ma do tego... Skończyłem lat dwadzieścia; miałem zaś lat piętnaście, gdym pracował sam jeden, na utrzymanie siebie i dwojga starców, moich przybranych rodziców...
— Wiem żeś chłopiec odważny i najporządniejszy w świecie; ale do stu kaduków! któż bo się żeni w latach dwudziestu?!...
— Żenią się... czemu nie... skoro prawo na to pozwala...
— Kobieta, którą chcesz poślubić, dałbym szyję, że starsza od ciebie...
— Żleby było, panie, bo byś przegrał zakład... moja narzeczona nie ma jeszcze lat szesnastu...
— Czy ma przynajmniej majętnych rodziców?...
— Sierota, tak samo jak ja...
— Ma zatem w ręku swój majątek?...
— Niema ani grosza...