Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 1.pdf/75

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

chenką. Pokoje od ulicy, oklejone obiciem taniem, ale gustownem i wesołem.
Młody człowiek uradowany, zapłacił z góry za pół roku, ani chwili się nie namyślając. Przytem polecił stróżce jak najusilniej, żeby to zachowała aż do dnia ich ślubu w tajemnicy, rad był bowiem zrobić tem Marcie miłą niespodziankę, wprowadzając ją nagle do skromnego, ale miluchnego gniazdka, dla niej z miłością usłanego.
Jeszcze zostawała nierozstrzygniętą kwestya umeblowania, kwestya ważna, bo wymagająca pewnej sumki, a Jan nie miał już ani grosza przy duszy.
Postanowił więc pójść za przykładem kolegów i po raz pierwszy prosić swego pryncypała o zaliczkę. Z wielką mu to jednak przyszło trudnością, mimo iż codziennie o coś podobnego udawano się do właściciela warsztatu. Jan był wogóle za dumny do prośby jakiejkolwiek, a nawet trochę dziki pod tym względem.
Musimy dodać, iż nie zdarzyło się przecież, żeby czeladnik porządny i pracowity nie otrzymał kiedykolwiek podobnej zaliczki.
Chcąc skończyć jak najprędzej i załatwić sprawę tak mu nie miłą, młody człowiek wszedł dnia pewnego do gabinetu właściciela warsztatu.
— Panie!... — zaczął się jąkać, mnąc i obracając czapkę w rękach — byłeś zawsze tak łaskaw... tak dobry dla mnie... że... czuję się w obowiązku... uprzedzić pana... powiedzieć mu... o moim ślubie...
Mechanik drgnął, a jego twarz wyrażała naj-