Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 1.pdf/73

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

biednego dziewczątka, młody mechanik zebrał całą odwagę i udał się do Marty z sercem bijącem na alarm, mówiąc z prostotą rzewną te słowa:
— Oboje jesteśmy osieroceni, oboje ubodzy, sami, opuszczeni jak świat szeroki... Chcesz najdroższa moja, żebyśmy odtąd byli jedno drugiemu całym światem?... Chcesz mi być towarzyszką... żoną na dolę i niedolę?
— Chcę!... — Marta odpowiedziała, kładąc drżącą rączkę na dłoni Vaubaron’a — i wiem, że moja matka, jeżeli na nas patrzy, jeżeli nas słyszy z góry, musi być pocieszona, najszczęśliwsza i błogosławi z Nieba swoim dziatkom!...

IX.

Raz zdecydowawszy się na małżeństwo, nic nie zostawało naszej parze rozkochanej, jak połączyć się czemprędzej przed ołtarzem. Żadna zresztą zapora nie przeszkadzała im do tego. Sieroty, tak jedno jak i drugie, nie potrzebywali starać się o niczyje pozwolenie. Wystarczało wobec prawa złożenie w merostwie z ich metrykami jednocześnie aktu pośmiertnego obojga rodziców.
Jan zajął się zebraniem potrzebnych papierów i dokumentów z gorliwością, świadczącą najwymowniej, jak niecierpliwą jest jego miłość.
Zdawało mu się, iż błogosławiony dzień ślubu nigdy dość prędko nadejść nie może.
I Marta pod pewnym względem podzielała tę niecierpliwość. Czuła się tak serdecznie kochaną, tyle miała nawzajem dla swego narzeczonego wdzię-