Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 1.pdf/72

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nazywają. W każdym domu paryskim nie braknie takich, którzy mają sobie niemal za powinność szarpać dobrą sławę bliźnich.
Pewny instynkt zachowawczy, mimo że w ducha czystości i niewinności nawet nie rozumiała czem jest grzech właściwie, budził w Marcie skrupuły i ostrzegał przed zbyt wielką poufałością i zbliżaniem się do Jana. Jan jeszcze lepiej to rozumiał, trzymał się też jak najdalej, najlżejszy cień bowiem, padający na dobrą sławę dziewczątka, wydałby mu się był nieszczęściem nie do naprawienia.
Kochał on Martę Bernard miłością o tyle wzniosłą i czystą, o ile była namiętną i wyjątkową. Nie miał innego celu, innego pragnienia, nadziei rozkoszniejszej, jak zrobić z Marty życia towarzyszkę, jak podzielić z nią wiernie wszystkie radości a oszczędzać jej ile możności trosk i bolów, które tak często się zdarzają na tym łez padole.
Marta nie miała jeszcze lat szesnastu; Vaubaron tylko co skończył był rok dwudziesty. Mimo ich tak wielkiej młodości, mimo zupełnego sieroctwa i ubóstwa Marty, mimo, że właściwie i on dotąd nie miał zapewnionego i wyrobionego stanowiska, małżeństwo go nie przestraszało.
— Wystarczałem przecie, gdy miałem do wyżywienia moich przybranych rodziców — powtarzał w duchu. — Dziś mam tę samą odwagę a więcej sił do pracy i więcej umiem i rozumiem niż wtedy... mogę zatem wziąć śmiało na moje barki ciężar małżeństwa i nie ugjąć się pod nim.
W miesiąc niespełna po nieudałem samobójstwie