Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 1.pdf/61

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nie potrafii rzucił się więc na łóżko i usnąć usiłował. I tego nie mógł dokazać. Myśl jedyna, mózg świdrująca, usnąć mu niedozwoliła. Zdawało mu się że widzi ciągle w ciemnościach go otaczających dziewczę jasnowłose, blade i złamane, podobne zupełnie do posągu boleści.
Noc całą w ten sposób przepędził, a noc ta wydała mu się wiecznością. Gdy nareszcie wybiła godzina, w której udawał się zwykle do warsztatu, Jan wstał znużony zupełną bezsennością.
Cóż się działo w tej duszy? jakie uczucie nowe, potęgi niezrównanej, zawładło nią tak zwycięzko i sprawiało w niej przewrót tak niezwykły.
Gdyby się Jana wprost spytano, byłby zapewne odpowiedział, że litość to sprawiła. My jednak bardziej pod tym względem doświadczeni, możemy zapewnić śmiało, że tem czemś tajemniczem i nieokreślonem była miłość po prostu; miłość o tyle niebezpieczna, o ile była dotąd nieświadoma. Młody mechanik nie domyślając się niczego, nie próbował nawet z nią walczyć, co byłby może wiedząc uczynił, powiedziawszy sam sobie:
— Jestem za ubogi, abym miał prawo być zakochanym.
Tak minął tydzień.
Dnia ósmego Jan wracał do domu wcześniej niż zazwyczaj. Stróżka zatrzymała go na schodach.
— Panie Vaubaron! — spytała — czyś nie widział przypadkiem temi dniami twojej sąsiadki?
— Nie — odpowiedział zaniepokojony.
— A wiesz pan, że z nią może być źle!