Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 1.pdf/60

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

łkanie, które go bolem przeszyło. To młoda dziewczyna jasnowłosa, płakała po stracie matki.
To biedne dziecię było mu zupełnie obce, prawie nieznane. Nie miał zatem prawa mieszać się do jej życia, wtrącać się w jej boleść, nieść jej słowa pociechy...
— Sama na świecie!... sierota jak ja!... mówił w duchu — ale stokroć nieszczęśliwsza... nie znając bowiem matki, nie mogłem jej żałować...
Serce mu się ścisnęło. Chwycił rysunek po który przyszedł na górę i wrócił nazad do warsztatu.
Przez resztę dnia był dziwnie smutny, roztargniony i przybity. Zdawało mu się, przez jakąś szczególną halucynacyę, że echo łkań sieroty, na pół stłumionych, aż tu go dochodzi.
Gdy wracał późnym wieczorem, przyłożył ucho do drzwi, przez które wyniesiono umarłą. Cisza grobowa panowała w izdebce.
Młoda dziewczyna spała zapewne wycieńczona i znużona.
— Sen ją pokrzepi i pomoże siły odzyskać — Jan pomyślał.
I jemu lżej się na sercu zrobiło.
Jak zwyczajnie zapalił lampę, usiadł przy małym stoliku, porozkładał przed sobą dzieła o mechanice, papier i ołówek, i spróbował pracować ale nadaremnie. Myśli rozbijały się po głowie chaotycznie, oczy wlepiał bezmyślnie i z roztargnieniem niesłychanem w figury geometryczne w książce wyrysowane.
Zrozumiał nareszcie, iż pracować w tej chwili