Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 1.pdf/53

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

rękami, ale głową pracować.
Jakaś siła tajemnicza i niewidzialna ciągnęła go instynktowo do sztuki tak pięknej, lecz częstokroć tak niewdzięcznej i zawodnej... do mechaniki. Płomień gieniuszu, który jest twórcą wielkich wynalazków, pożerał go i wprawiał niemal w gorączkę.
Jak Chénier idący pod gilotynę, szeptał uderzając się w czoło:
— A jednak... tam coś jest! Czytał, studyował, rysował: słowem: siłą woli kształcił się sam, bez niczyjej pomocy, wytrwale, na seryo, w szczegółach najdrobniejszych: bez czego nie można być w niczem specyalistą, nie można stworzyć w żadnym kierunku coś prawdziwie znakomitego.
Takiem życiem, czystem, prawie świętem, pełnem abnegacyi i męztwa, żył lat trzy.
Stary ślusarz zgasł tymczasem, błogosławiąc syna przybranego, a Klaudya niebawem za towarzyszem tyluletnim pospieszyła.
Jan płakał nad wspólną mogiłą staruszków, jakby nad prawdziwymi rodzicami. Po raz drugi, odkąd był na świecie, zostawał sam, sam jeden.
Wielka zmiana zaszła w jego życiu, odkąd miał się li sobą zajmować, a wiemy, że byle czem się zadawalniał.
Kwestya zatem chleba powszedniego, tak ważna póki żywił dwoje staruszków, schodziła teraz na drugi plan.
Jan skorzystał z tej okoliczności, nie aby przestać pracować, ale aby pracować w sposób cokol-