Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 1.pdf/47

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Tak minęło lat sto z okładem.
W roku 1803, jeden z Vaubaron’ów powrócił do Francyi i osiedlił się w Paryżu. Po raz pierwszy, od zniesienia Edyktu nantejskiego, jakiś potomek margrabiego Gontrana, przestąpił granicę kraju rodzinnego.
Ten tedy Vaubaron, obywatel Vaubaron, (jak się wtedy wyrażano) był to człowiek dość ograniczony, hulaka, pijak i gracz nałogowy.
Palnął głupstwo wierutne, żeniąc się, on, nicpoń czystej wody! i rzecz naturalna, po kilku miesiącach pożycia małżeńskiego, zbrzydził sobie żonę i ognisko domowe.
Wtedy, ani się pytając o żonę, wymazawszy ją z pamięci, jakby wcale nie istniała, nie pamiętając i nie dbając również i o tę okoliczność, że ma wkrótce zostać ojcem, rzucił się na nowo, ze zdwojoną namiętnością, w wir rozpusty najohydniejszej.
Pożarł w jednej chwili to trochę, co sam posiadał, a wtedy wyciągnął chciwe dłonie, aby tak samo puścić na cztery wiatry żony posążek.
Nadaremnie istota nieszczęśliwa za nogami mu się włóczyła, prosząc i zaklinając, żeby miał litość, jeżeli już nie nad nią, to nad swojem własnem dzieckiem, które ona nosi w łonie. Odpowiadał szorstko, że kobiety istoty nieudolne i głupie, nic się na interesach nie rozumieją, i do niczego się też mieszać nie powinne. Obiecywał jej zresztą na, pociechę, wielki majątek w przyszłości, o jakim jej się nawet nie przyśniło.
Hulaka niepoprawny, nie był w gruncie złym