Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 1.pdf/39

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

cenionej klasy rzemieślniczej... Moim pacyentom bogatym, liczę wizyty po pięć, a nawet po dziesięć franków.
Vaubaron wziął papier machinalnie, ale zatopiony w myślach, ani słyszał słów lekarza.
— Nie kłopocz się pan tem zbytecznie — lekarz dotknął się przyjacielsko jego ramienia. — Nie żądam pieniądzy natychmiast... Do kaduka, nie zawsze ma się w kieszeni sto sześćdziesiąt franków, przy innych codziennych wydatkach... Daj pan sobie czas... zgłoszę się za dni kilka, a wtedy byłbym panu bardzo wdzięczny, gdybyś chciał wyrównać mój rachunek... Czasy ciężkie, panie Vaubaron... pieniądze zaś każdy z nas potrzebuje.
Mógł poczciwiec długo w ten sposób rozprawiać, Jan był głuchy najzupełniej!
— Do zobaczenia, panie Vaubaron! — ścisnął go za rękę zimną jak lód. — Życzę męstwa i odwagi... Trzeba jej panu bardzo wiele!... co prawda, to prawda... ale do stu dyabłów! jesteś przecie mężczyzną!... Powrócę za dni cztery...
Zeszedł na dół.
Po chwili dopiero Vaubaron spostrzegł, że jest sam w sieniach. Głowę opuścił na piersi i szepnął łkając:
— Wszystko skończone!... ona umrze!...

V.

Chora musiała się dziwić, może już się nawet niepokoić, tak długą męża nieobecnością.
Vaubaron to zrozumiał.