Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 1.pdf/322

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Przeciwnie, mam pana za niewinnego, a na dowód sam panu teraz rękę podaję.
Vaubaron pochwycił rękę i przycisnął do serca, poczem zapytał:
— A jeżeli przekonałem pana o mojej niewinności to dlaczegóż pan taki smutny i zniechęcony?
— Bo dopiero teraz widzę całą trudność mego zadania i ogromną odpowiedzialność.
— Panie! mam odwagę, jestem mężem, powiedz mi pan przeto szczerze, czy moja obrona wydaje się panu wcale niemożliwą?
— To nie, lecz w każdym razie obrona pańska jest bardzo trudną.
— Jeżeli pan Bóg dopuści, to umrę jako męczennik — rzekł Vaubaron — a poczucie niewinności będzie mnie podtrzymywać — lecz moja żona i dziecię... Co się z temi stanie? To jest, co mnie dręczy i gorsze jest, od samej śmierci. Ratuj mnie pan! — wołał Vaubaron — ratuj mnie dla żony i dziecka!
— Bóg dopomoże! — rzekł wzruszony adwokat.
— Teraz panie — rzekł mechanik nieśmiało — gdy dopełniłem, czego żądałeś, czy mogę ci przypomnąć przyrzeczenie?
— Nie zapomniałem wcale i spełnię je, skoro tylko ztąd się wydalę.
Potem prawnik opuścił więzienie. Vaubaron pozostał sam i był z łaski Boga podniesiony na duchu. Dziękował niebu za dowody łaskawości, które go w straszliwem położeniu podźwignęły.
Tak przeminęły dwie godziny i nadspodziewanie nie wydały mu się wcale długiemi, bo nadzieja ożywiała go w samotności i sprawiła, że chwilowo zapomniał o wszystkiem złem, co go spotkało i o teraźniejszem położeniu.
W tem obrócił się z chrzęstem klucz w zamku