Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 1.pdf/317

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.


XXXX.

Gdy żandarmi obwinionego do kaźni odprowadzali, szedł Laridon ulicą w głębokich myślach pogrążony.
Nie wątpił on ani chwili o niewinności mechanika, i pewnym był że nikt inny, tylko Rodille zbrodnię popełnił, skradłszy mu poprzednio kupione dłutko, lecz nie mógł go wydać przed sądem, bo wiedział dobrze, iżby Rodille, który w całą jego przeszłość i teraźniejszość jak najlepiej był wtajemniczony, zdradę srodze powetował.
Tandeciarz nie miał do mechanika najmniejszej urazy, owszem żałował bardzo, że go koniecznie zgubić musiał, lecz nie mógł inaczej, bo tylko dbał o własną skórę.
Wiemy, że tandeciarz chciał właśnie kupione narzędzia do książki wciągnąć, gdy w tem Rodille wszedł i przeszkodził mu w dokonaniu tego. Gdy potem Rodille oddalił się, zapomniał tandeciarz o tym całem interesie, który z resztą nie był wcale ważny.
Wobec sędziego wyparł się on kupna, a to z dwu powodów.
Najpierw nieporządne prowadzenie książki wyszłoby na jaw i podałoby go w podejrzenie u władzy, a potem dowiedziałby się sędzia koniecznie, gdzie się owe dłutko podziało, bo tandeciarz musiał je albo sprzedać albo mu skradzione zostało.
W każdym razie nastąpiłyby ścisłe poszukiwania i nietylko samby się naraził, lecz także od-