Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 1.pdf/314

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

tak nisko, że omal czołem nie dotknął ziemi. Na pierwszy rzut oka poznał on Vaubarona, lecz ponieważ nie wiedział, co go właściwie do sądu sprowadza, unikał spotkania się z jego oczyma.
— Siadaj pan — rzekł sędzia — uważaj na moje pytania i odpowiadaj zgodnie z prawdą.
Tandeciarz usłuchał spiesznie, bo nogi mu drżały i zaledwie mógł się na nich utrzymać.
Po pierwszych pytaniach odzyskał trochę odwagi, przestrach po części ustąpił lecz obudziła się natomiast ciekawość co do tego w jakim go celu sprowadzono i względem jakiej rzeczy ma złożyć zeznania.
Niepewność jego nie trwała długo.
— Czy znasz pan tego pana — zapytał sędzia na Vaubarona wskazując.
— Znam go bardzo dobrze, bo mieszka w tym samym domu, co ja.
— Czy kupiłeś pan od niego przedwczoraj jakie rzeczy, między któremi także to dłutko znajdywało się? Zanim pan odpowiesz, to namyśl się dobrze, bo rzecz jest bardzo wielkiej wagi.
Laridon rzekł natychmiast kiwając głową:
— Przedwczoraj nie kupowałem niczego i pan Vaubaron żadnych mi rzeczy nie sprzedał.
Mechanik wydał stłumiony krzyk.
— Jak to? Czyś pan już zapomniał? Nie, to niemożliwe, toby było okropne! Przecież pan musisz sobie przypomnieć, musisz mi dopomódz i złożyć świadectwo, że nie skłaniałem i że panu rzeczywiście sprzedałem narzędzia, między któremi także