Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 1.pdf/304

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Wcale nie.
— Nie znałeś nawet z widzenia?
— Tak jest, nawet z widzenia nie znałem.
Po chwili namysłu, nie spuszczając przecież obwinionego z oka, sędzia pytał dalej:
— Czy nie mógłby mi pan powiedzieć, w jaki sposób pani Renaud i baron Viriville życie utracili?
— Jakżeźbym to mógł powiedzieć, gdy mi ta rzecz wcale nie jest wiadoma?
— Dobrze, więc powiadomię pana o tem. Gospodynią Renaud została silną trucizną nagle otruta, prawdopodobnie kwasem pruskim, lecz to jeszcze nie jest całkiem pewne. Potem dopiero gdy już tego mordu dokonał, mógł się winowajca udać do pokoju barona, którego zabił, pchnąwszy mu w piersi ostro zakończony przyrząd. Pchnięcie zostało zadane tak pewną ręką, że baron natychmiast żyć przestał.
— To okropnie — wyszeptał Vaubaron.
— Tak jest w istocie, bo ten podwójny mord, jak poszlaki wskazują, został wedle dobrze obmyślanego planu i z najzimniejszą krwią dokonany. Człowiek ten, który go popełnił, zdaje się być potworem, jakiego tylko piekło zrodzić może. Nazwisko tego człowieka zasługuje na pogardę współczesnych i przyszłych pokoleń.
— Za taką zbrodnię — rzekł żywo obwiniony— małąby była karą śmierć na rusztowaniu.
— Czy to jest rzeczywiście pańskie przekonanie.
— Przysięgam na to i raczy pan o tem nie wątpić.