Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 1.pdf/300

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.


XXXIX.

Urzędnik nie odpowiedział, lecz szybkim, sobie tylko właściwym ruchem poprawił okulary, utkwił bystry wzrok w stojącym delikwencie, a badając go z uwagą pomyślał:
— Ten człowiek nie ma wcale złego wyrazu twarzy.
Lecz z tego przychylnego spostrzeżenia nie wyprowadził wcale przychylnych wniosków dla podsądnego, bo w czasie swej długoletniej służby widział już niejednego łotra w owczej skórze i nie wiele zważał przeto na fizyognomią.
Okrzyk, który mechanik wydał, był prawdziwy i pochodził ze serca, lecz to nie dowodziło niczego, bo Vaubaron mógł być przecież zawsze wielkim zbrodniarzem i większym jeszcze komedyantem do tego. Oczy Vaubarona nadaremnie szukały na twarzy sędziego śladów współczucia, bo znalazły tylko posągową martwość pochodzącą prawdopodobnie z przekonania o winie. Serce Vaubarona ścisnęło się, nadzieja, którą żywił, ustąpiła.
— Przystąp pan bliżej — rzekł sędzia najzupełniej spokojnym głosem i bez najmniejszego wyrazu.
Vaubaron był posłusznym i zbliżył się chwiejnym krokiem.
— Zdajesz się pan być cierpiącym. Usiądź zatem.
Oskarżony raczej padł niż usiadł na krzesło, słomą oplecione.
Sędzia przemówił:
— Pańskie wzruszenie wpada w oczy. Myślę,