Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 1.pdf/290

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

zimne jak u statuy kamiennej.
Przestrach nie do opisania opanował jej duszę i pozbawiał rozumu. Jakieś nieokreślone uczucie mówiło jej, że dusza opuściła to ciało i że teraz sama przy trupie się znajduje. Ukryła się w najodleglejszym kącie izby, poczęła krzyczeć i niezrozumiale głosy wydawać, załamywała ręce a wreszcie wołała ojca... Tak minęło kilka godzin i siły zaczęły ją opuszczać. Jej rozpaczliwe krzyki zamieniły się w łkanie, lecz pomimo tego oczy jej pozostały suchemi. Dostała obłędu i straciła przytomność.
Siedząc skulona w kąciku nie ruszała się, jak gdyby sama już trupem była.
Mijały godziny a w końcu ciemność pokój zalegała. Blanka siedziała jeszcze ciągle w tem samem miejscu drżąc na ciele.
Nagle wstrząsła się cała i przestraszyła okropnie, bo w przyległym pokoju dał się słyszeć szelest, jakby stąpanie nóg bardzo ostrożne a wreszcie drzwi się otworzyły.

XXXVII.

Nowa osobistość pojawiła się na widowni, gdzie leżał trup matki i biedna sierotka w kąciku kucznęła. Zamknęła drzwi za sobą i zatrzymała się w progu.
Ponieważ było ciemno, Blanka nie mogła widzieć człowieka i tylko oddech słyszała, co jej trwogę jeszcze pomnożyło.
Nagle rozwidniło się w pokoju.