Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 1.pdf/283

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wam przecież akt egzekucyjny.
— Mój panie! — rzekł ostro komisarz — niech się panu nie zdaje, że nas w pole wywieść potrafisz. Nikt nie wie lepiej od pana, o co się tu rozchodzi i że nie idzie wcale o błahy zapis dłużny.
— Co? ja jestem aresztowany — zawołał mechanik z rozpaczą. — Ja jestem aresztowany? Ależ panowie! To jest niemożliwe. W życiu nie popełniłem nic zdrożnego, mogę przysiądz na to!
— Dowiedziesz pan tego w sądzie, lecz boję się aby się to panu nie udało, a teraz chodź pan ze mną i oszczędź mi przykrej konieczności użycia siły zbrojnej, którą, jak pan sam widzisz, mogę rozporządzić.
— Lecz cóż takiego miałem popełnić? — krzyknął mechanik stłumionym głosem łamiąc ręce. — Toż powiedz mi pan przynajmniej na miłość Boską, o co jestem oskarżony?
— O zbrodnię podwójnego morderstwa i rabunek w sąsiednim domu popełniony — odpowiedział urzędnik najnaturalniejszym głosem w świecie.
— O morderstwo, o rabunek! Ja! Ja jestem o to oskarżony? — krzyczał Vaubaron wznosząc ręce ku niebu.
Byłby może jeszcze więcej mówił, lecz nie mógł, bo słowa zamarły mu w uściech. Zdawało mu się, że oszaleje, że umrze.
Padł na krzesło i przez kilka chwil nie poruszył się wcale, możnaby myśleć że go tknął paraliż.
Marta tymczasem nie mówiła ani słowa, nawet jęku nie wydała. Twarz jej zbladła jak chusta,