Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 1.pdf/279

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.


XXXV.

Na te straszne słowa: aresztuję pana w imieniu prawa — padła Marta na poduszki, wydała przytłumiony okrzyk, a jej ciało poczęło się trząść jak we febrze.
Mechanik pospieszył do niej, ujął ją za ręce a ściskając pieszczotliwie rzekł:
— Uspokój się moja droga. To, co tu się dzieje jest tylko wypadkiem nieporozumienia i nie ma żadnego znaczenia. Może mam tylko kilka słów temu panu powiedzieć i wszystko się wyjaśni.
Potem zwrócił się do urzędnika, który temu wszystkiemu ze zdziwieniem przysłuchiwał się i rzekł z najzupełniejszym spokojem:
— Teraz pojmuję panie, co mi przed kilkoma minutami jeszcze było niezrozumiałe. Prawdą jest, że dziś rano wyszedłem, aby zapobiedz nakazowi aresztowania mnie, co prawdopodobnie pana do mnie sprowadza, lecz udałem się właśnie do woźnego i cały dług zapłaciłem. Akt egzekucyjny jest w mojem ręku i zaraz go panu przedłożę.
Teraz z kolei komisarz nic nie pojmował.
— Co pan tem chcesz powiedzieć?
— Oto jest, rzekł mechanik, dobywając z kieszeni papier, który mu wręczył Baudier.
Urzędnik wziął papier do ręki i przejrzał go w jednej chwili.
— Wszystkim sąsiadom na tej ulicy dobrze wiadomo, że pańskie położenie jest bardzo ciasne.
— Było niem w istocie, panie komisarzu, lecz