Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 1.pdf/278

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wością niż bojaźnią przypatrywał się, bo krótka chwila namysłu uspokoiła go zupełnie.
— Panie Vaubaron, czy możesz pan dowieść świadkami wiarygodnymi, żeś otatnią noc przebył w towarzystwie przyzwoitych ludzi po za tym domem?
— Ależ mój panie — odpowiedział zdziwiony mechanik — to jest wcale zbyteczne.
— Więc pan utrzymujesz, żeś od wczorajszego wieczoru był w domu?
— Naturalnie, aż do godziny siódmej rano, o którym to czasie wyszedłem. Czy mogę się ośmielić zapytać, dlaczego te ciekawe pytania do mnie są zwrócone?
Komisarz spojrzał bystro na Vaubarona, jak gdyby chciał w głębokości jego duszy czytać, lecz mechanik spotkał się z nim z otwartością i spokojem co tylko skutkiem czystego sumienia być może.
Żadnego wzruszenia, ani śladu niepokoju albo przestrachu — myślał komisarz w duszy.
— Taka pewność napawa mnie wątpliwością. Ten człowiek albo jest niewinny albo strasznie zatwardziały zbrodzień.
— Nie dajesz mi odpowiedzi, panie komisarzu — przemówił Vaubaron po chwili — czy może nie mam prawa zapytać, co to wszystko znaczy, i co pana do mnie sprowadza?
— Co mnie sprowadza? — odrzekł urzędnik nie spuszczając badawczych oczu z osoby mechanika. — To, co mnie sprowadza, jest bardzo przykrym obowiązkiem i nader poważną rzeczą, Janie Vaubaron! Aresztuję pana w imieniu prawa!