Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 1.pdf/277

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

runku ku przyległemu pokojowi, żołnierze byli gotowi pójść za nim.
— Mój panie — przemówił Vaubaron z łatwem do wytłumaczenia oburzeniem — jakkolwiek celu pańskich odwidzin ani się domyślam, przecież zarządzeniom jego będę posłuszny, pozwolę sobie tylko zrobić uwagę, że w tamtym pokoju leży moja żona śmiertelną chorobą złożona, a także córeczka moja jest chora.
— Bardzo dobrze mój panie — odpowiedział komisarz — na szczęście obowiązki względem ludzkości dają się łatwo pogodzić z obowiązkami mego powołania i tylko ci dwaj panowie udadzą się wraz ze mną.
Żołnierze byli posłuszni skinieniu i pozostali w pierwszym pokoju.
Trzej czarno ubrani ludzie i Vaubaron weszli więc do pokoju, gdzie Marta przestraszona i blada jak trup, na łożu się podniosła, wlepiwszy trwożliwy wzrok w przybyłych.
Komisarz pozdrowił młodą kobietę pełnym uszanowania ukłonem, lecz nie mówiąc ani słowa, postąpił ku oknu nad stajnią hotelu leżącemu, otworzył je, wyjrzał na dziedziniec i badał uważnie otoczenie.
Potem przywołał swych towarzyszy i rzekł cichym głosem:
— To jasne jak słońce i nie masz żadnej wątpliwości.
Rzekłszy to zwrócił się komisarz do mechanika, który wszystkiemu co się działo, bardziej z cieka-