Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 1.pdf/264

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

zwycięzki — odpowiedział Vaubaron z uśmiechem — takie natężenie sił nie nuży lecz owszem wzmacnia.

XXXIII.

Najmniejszy szelest, żaden turkot wozów nie przerywał nocnej ciszy, jaka tę ulicę zalegała, tylko od czasu do czasu dawał się słyszeć głos gromu a błyskawice rozświecały ciemności.
W ten czas zawsze lękała się Blanka a wzruszenie jej było co raz widoczniejsze. Mechanik obejmywał ją kilkakrotnie ramionami, aby się uspokoiła, a wreszcie położył ją do łóżka, które do łoża Marty przysunął a zasunąwszy firanki nad obiema, wziął się dzielnie do pracy.
Tak minęło pół godziny.
Duszące powietrze ciężyło nieznośnie na jego piersiach, ręce mu opadły, oczy jego zawarły się, i pomimo najszczerszej woli opanowała go nieprzezwyciężona senność. W daremnej walce z gniotącem znużeniem skłonił głowę na piersi i zasnął.
Burza się zerwała. Była to właśnie chwila, kiedy Rodille dostał się był na ganek o żelaznej poręczy. Błyskawica rozdarła niebo i oblała ziemię morzem płomieni. Vaubaron przebudził się i zdawało mu się że marzy we śnie.
Silnie zbudowany mężczyzna, którego oblicze niknęło prawie pod gęstym zarostem brody i wąsów stał przed nim mierząc go gorejącemi oczyma.
W pierwszej chwili zdawało się mechanikowi, że Marta i Blanka są zagrożone, chwycił przeto za młotek na warsztacie leżący aby stanąć w o-