Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 1.pdf/262

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Jak mi ten los mój nie sprzyja! Wszystko mi się udaje nadspodziewanie, okno jest otwarte i widzę światło wewnątrz.
Zostawmy na chwilę bandytę na ganku i udajmy się do pokoju mechanika. Dyrektor gabinetu figur woskowych dotrzymał słowa.
Już późno wieczorem, gdy Vaubaron z Blanka po odwidzinach doktora Hornera do domu powrócili, jawił się w domu mechanika komissyoner ze starannie opakowaną figurą woskową, na której mechanik pierwszą próbę swego wynalazku miał odbyć. Mechanik wziął się do roboty z całym zapałem, nie tracąc ani chwili czasu.
Ta praca, dla niego tak pociągająca, dawała jeszcze i tę pewność; że mu się w końcu przecież raz uda dotychczasową nędzę na wygodne życie zamienić. Teraz miał nadzieję, że Martę od przewidywanej śmierci przynajmniej na czas dłuższy uchroni. Z taką gorliwością nigdy nie pracował! Jak słodkiem wydało mu się umęczenie, które niem prawie być przestało, bo zbliżało go coraz bardziej od urzeczywistnienia swoich usiłowań.
Pracował przez noc całą bez wytchnienia.
Dopiero nad ranem użył dwugodzinnego spoczynku i to nie z własnego popędu, lecz na usilne naleganie żony. Wstawszy znowu się wziął do roboty, przerywając sobie chwilami chyba tylko na to, aby bądź to Marcie nieść pomoc, bądź nieco się pożywić.
Tak przeminął dzień i robota sporo postępywała, figura woskowa poczęła już być posłuszną kółkom