Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 1.pdf/260

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

do ręki i udał się do pokojów barona.
Na kika minut zatrzymał się w salonie tuż przy sypialni staruszka będącym, gdzie poprzedniego wieczoru na gospodynię czekał, która mu testament przynieść miała, testament z ową nieszczęsną klauzulą o jej losie decydującą. Tam będąc wylazł na stół, który do ściany przysunął i za pomocą kleszczy przeciął drut od dzwonka, którym baron na służbę wołał.
Poczyniwszy te kroki ostrożności, wetknął kleszcze nazad do kieszeni, dobył dłutka Vaubarona, pochwycił za światło i otworzył z rezygnacyą drzwi sypialni zamykając je za sobą...
Upłynęło dziesięć minut. Rodille wrócił.
Na jego obliczu straszna była bladość. W chustce niósł mnóstwo banknotów, kilka zwitków złota i ozdoby. Nie zapomniał też o drogocennym dyamencie w zielonem, skórzanem etui, który baron Viriville dla wykonawcy testamentu przyznaczył.
Chwilę zatrzymał się bandyta w salonie i złożył owoce swego zbrodniczego działania na stole. Banknotów miał dwadzieścia pakiecików, równej grubości, jeden z nich rozwinął i przeliczył. Było w nim dziesięć tysięcy franków. Cała przeto zrabowana gotówka wynosiła dwieście tysięcy.
Nędznik schował potem krwią zbroczony skarb do kieszeni surduta, a przyprawiwszy do twarzy brodę i wąsy wyszedł z hotelu i udał się na dziedziniec, gdzie były stajnie. Nad jedną z tych ostatnich znajdywał się balkon Vaubarona.
Nawałnica, która tak długo na niebie wisiała