Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 1.pdf/237

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

malowidła. Możnaby z pewnością twierdzić, że żadna jeszcze gospodynia tak pięknych pokoi nie posiadała, a ktoby był nieobeznany ze stosunkami i tu wszedł, tenby przysiągł, że się znajduje w najpiękniejszych pokojach samej właścicielki hotelu.
Na środku pokoju, dokąd weszli, stał okrągły stół a na nim znajdywały się dwa przepyszne nakrycia z najpiękniejszej porcelany.
Na mniejszym obok dużego stojącym stoliku, ustawiona była dość znaczna ilość większych i mniejszych flaszek z rozmaitemi napisami.
— A moja bogini przy stole — rzekł żartobliwie Rodille — nie można lepiej mówić o miłości, jak gdy się je i pije. Przypatrz no się pani tym kurczętom i temu pasztetowi! Cudowny widok.
— Ach! znajdujesz pan ten pasztet ponętnym? Nadziałam go truflami z Perigord i spodziewam się że będzie godzien pańskiego apetytu.
— A zatem, gdy jest tak szlachetnego rodzaju, więc na nim zrobimy początek.
— I polejemy tem hiszpańskiem winem, co się jak złoto połyskuje, nie prawdaż?
— Niech żyje nasza miłość, moja ty królowo!
— I nasze bliskie małżeństwo, mój kochany!
Zbójca postawił próżną szklankę na stole i przybrał minę poważną.
— O czem dumasz mój kochany? zapytała spiesznie Urszula.
— Myślę o naszem przyszłem szczęściu i mojej najbliższej przyszłości — odpowiedział Rodille niby ocknąwszy się z marzeń, lecz rychło dodał: