Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 1.pdf/236

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

pana ani razu. Ach mój Boże! jak długim wydał mi sie ten czas.
— A cóż dopiero mnie, moja ty droga Urszulo! — odpowiedział ogniście bandyta, i przytknął namiętnie usta do białej, pulchnej rączki gospodyni domu — prawdziwie pożerała mnie tęsknota, czułem prawie że umieram i nie mogłem się doczekać tej chwili, w której cię oglądam i tak jestem szczęśliwy.
Na dziedzińcu hotelu było ciemno. Urszula poszła naprzód a za nią udał się Rodille nie ociągając się wcale, jak człowiek, który z miejscowością, gdzie się znajduje, doskonale jest obeznany. Po wchodach szli obok siebie, przeszedłszy potem przez obszerną sień weszli do małego saloniku, który tylko skąpo nocna lampa oświecała.
— Stąpaj pan jak najciszej — rzekła Renaud zaledwie słyszalnym głosem, wstąpiwszy do salonu, — baron ma dziś atak podagryczny, cierpi jak skazaniec i pewnie jeszcze nie śpi.
— Nie prawdaż, że między nim a nami tylko te jedne drzwi się znajdują?
Gospodyni odpowiedziała tylko skinieniem głowy.
Polecenie stąpania cicho, jakie Urszula wydała, było zresztą wcale zbyteczne, bo człowiek, którego odwidzinami cieszyła się, posiadał tę wszystkim zręcznym złodziejom wspólną własność, z której Jack Sheppard tak doskonałe ciągnął korzyści, w jak najwyższym stopniu.
Oboje potem dostali się do komnat, których gospodynia wyłącznie używała. Komnaty te były bogato przybrane. Na ścianach wisiały drogocenne