Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 1.pdf/231

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Ja myślę, że na świecie niema nic niemożliwego.
— I pan byłbyś gotów podjąć się wykonania tej rzeczy?
— To od tego zależy...
— Od czegóż na przykład?
— W zupełności od wynagrodzenia, jakie mi pan przynaczysz. Od tego jedynie cała rzecz zależy.
— A zatem na wypadek, gdyby się to udało, ofiaruję panu trzy tysiące franków.
— Na Boga! tylko trzy tysiące franków! — krzyknął Rodille z drwiącą miną — co to za suma i jaki z pana wspaniałomyślny człowiek, nie do uwierzenia! Jeźliś pan tę ogromną sumę Vaubaronowi ofiarował, to wcale się nie dziwię, że odmówił, przecież on nie jest tak głupim, jak z początku myślałem. Ja tak zrobię jak i on, jestem poczciwym człowiekiem i nie przyjmuję.
— No! żebyś pan wiedział, że lubię słuszność, więc powiem sześć tysięcy franków.
Rodille tylko pokiwał głową.
— Jakto, pan jeszcze więcej żądasz? — zawołał Horner — jak, cóż pan sobie myślisz właściwie?
— To jest rzecz zanadto ryzykowna. Wykraść sześcioletnie dziecię w pośrodku Paryża, to jest zanadto niebezpieczna sprawa, a pobyt w więzieniu nie ma szczególniejszych powabów dla mnie. Daj pan dziesięć tysięcy franków panie doktorze, a wezmę tę rzecz na siebie.
— Więc za oznaczoną sumę wydasz pan dziewczynę w moje ręce?