Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 1.pdf/230

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

W końcu zdecydował się, zaprzestał chodzenia tam i nazad, a stanąwszy przed Rodillem rzekł:
— Tak, mój kochany panie, jeszcze pana potrzebuję.
— O cóż się rozchodzi?
— Nie zbywa panu ani na odwadze, ani na energii — mówił doktor dalej.
— Mam tego dostateczny zapas i chodzi tylko o dobrą zapłatę, abym to stwierdził czynami.
— Niczego się pan nie zlękniesz?
— Nawet niemożliwość mnie nie odstraszy, jeźli nagroda będzie po temu.
— Czyś się pan przypatrzył tej córeczce Vaubarona?
— Piękną jest jak Cherub i godną pęzla mistrza.
— Przed godziną zrobiłem temu człowiekowi propozycyą, aby mi co do tego dziecięcia ustąpił na lat 10 wszystkich praw ojcowskich, za co mu ofiarowałem bardzo znaczną sumę.
— I on tego nie przyjął?
— Niestety.
— A to głupiec!
— Tym jest, także w moich oczach, tymczasem uważaj pan dobrze. Ta mała musi popaść, w moję moc, musi zniknąć z koła swej rodziny, ale tak żeby najenergiczniejsze poszukiwania odnaleźć jej nie mogły.
— A do dyabła! — zawołał Rodille.
— I czy panu się zdaje, że to leży po za granicami możliwości? — mówił Horner dalej z trwożliwem oczekiwaniem.