Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 1.pdf/23

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Będzie mogła chodzić, siadać, otwierać i zamykać oczy, poruszać nóżkami i rączkami...
— Co za szczęście! A będzie ona mówiła, tatusiu?
— Może... ale tego nie jestem pewny moje drogie dziecię. Dotąd nie wymyśliłem sposobu, żeby kazać mówić lalkom. Kto wie zresztą, czy kiedyś i tego nie potrafię.
Dziecię, nie posiadając się z radości, zarzuciło mu rączęta na szyję.

III.

— Cicho, Blanko! cicho! obudzisz mamę! — ojciec starał się powstrzymać dziecię od zbyt głośnych objawów uciechy.
— Nie spię już mój drogi — odezwał się słaby głosik z łóżka.
Biedna chora zbudziła się była przed chwilą i wpatrywała się w męża i w swoją dzieweczkę z miłością i czułością bez granic.
Jan skoczył do niej i w czoło pocałował.
— Lepiej ci, nieprawdaż? — spytał głosem drżącym od wzruszenia.
— Nie tylko mi lepiej — uśmiechnęła się czarująco — ale zdaje mi się, żem już całkiem zdrowa... Spałam snem spokojnym i pokrzepiającym... — Czuję się wzmocnioną i tak dzielną, że spróbuję wstać trochę... Jestem pewna, że potrafię chodzić doskonale...
— Żebyś się tylko nadto nie utrudziła?...
— Kiedyż ci powiadam, żem siły w zupełności