Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 1.pdf/224

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

jętnie — każdy jest panem własnej woli.
Rzekłszy to, pociągnął za dzwonek. Drzwi bez szelestu otworzyły się, i na progu jawił się służący.
— Odprowadź tego pana i tę panienkę — rzekł doktor do służącego, który się na bok usunął aby Vaubarona i Blankę przepuścić mimo. Przytem spostrzegł służący osobliwsze mrugnięcie oczyma jakie mu pan jego przesłał i niepostrzeżenie dał znak ręką, że pojął dobrze.
Zaledwie ojciec z córką za drzwiami zniknęli, doktor pospieszył czemprędzej do innego pokoju, który cały niebieskawym dymem i zapachem wspaniałego cygara był napełniony.
Jakiś młody człowiek spoczywał wygodnie na fotelu, palił ze smakiem wyborne cygaro i przyprawiał sobie grok z rumu i cytryn, dolewając pierwszego żywiołu w obfitej ilości.
Tym młodym człowiekiem była owa ciekawość wzbudzająca, stokrotnie pomnażająca się osobistość, którąśmy dotychczas już nie jednokrotnie poznali, mianowicie pan Rodille.
— Ach! toś ty panie doktorze? — zawołał puszczając z gęby gęste kłęby dymu — cóż się stało do dyabła, i dla czego wpadasz tu jak wicher szalony? Czy ogień wybuchł w domu, czy też może Pamela, ta miła istota, raz w rzeczywistości w magnetyczny sen popadła i pan teraz przychodzisz, abym ją obudził?
— Wstawaj, wstawaj panie Rodille — zawołał doktor — i dalej na polowanie.
Rodille zerwał się jakby pchnięty sprężynami,