Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 1.pdf/198

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ale tak strojnych, a czasem tak dziwacznych, i grozę budzących. Zrazu była olśniona, oszołomiona, jakby skamieniała z podziwu. Zdawało się jej, że nagle ze świata rzeczywistego, gdzie zwykle żyła, przeniosła się w krainę cudów w sfery nadziemskie.
Zwolna jednak uspokojała się, oswajała z otaczającemi ją czarami, i zaczęła naprawdę używać widoku zachwycającego, przechodząc z ojcem od jednej grupy do drugiej.
Oprócz Jana z córką, ze dwadzieścia osób zwidzało w tej chwili Salon Curtiusa. Pomiędzy ciekawymi, uwijał się mężczyzna przystojny, ze szlachetnem ułożeniem, ubrany w czarne spodnie aksamitne, i takiż szpencer, w trzewiki z klamrami i w białą krawatę.
Człowiek ten nosił na piersiach złoty łańcuch, a w ręce prawej trzymał laseczkę hebanową, zakończoną srebrną gałką. Był niewyczerpany w swojej uprzejmości; zawsze gotów dać każdemu żądane objaśnienie; laseczką zaś hebanową w miarę jak opowiadał, wskazywał tę lub ową figurę.
Ten grzeczny człowiek, nie wyglądając wcale na prostego wrzaskliwego cycerona, był ni mniej ni więcej, tylko samym dyrektorem i właścicielem Salonu.
Wkrótce Salon się wypróżnił, i zostali w nim tylko Jan z córeczką.
Dyrektor zbliżył się do nich, uderzony pięknemi rysami, i wyrazem genjalnym fizyonomii mechanika, rozpoczynając z Janem rozmowę.
Vaubaron dowiedział się z pewnem zdziwieniem,