Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 1.pdf/194

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Czy wiecie, ile wynosi konsultacya? — spytał drwiąco sługus.
— Właściwie... nie wiem dokładnie... Byłbym panu wdzięczny, gdybyś mnie oświecił pod tym względem...
— Kosztuje dwadzieścia franków...
— Dwadzieścia franków! powtórzył Jan przerażony ogromem sumy.
— Nie inaczej!... i tu nie ma targu! przestrzegam!...
Zawahanie machinalne Jana, trwało jedno oka mgnieniu zaledwie. Nie byłby się cofnął, gdyby nawet byli od niego zażądali całych pięćdziesięciu franków, wszystkiego, co obecnie posiadał.
Wyjął z kieszeni 20 franków, i podał lokajowi. Fizyonomia sługusa zmieniła się natychmiast. Z chmurnej i swarliwej zrobiła się uprzejmą i uśmiechniętą.
Otworzył małą szkatułeczkę, stojącą w sieniach na konsoli marmurowej i wyjął z niej znaczek okrągły z kości słoniowej z numerem siódmym, czerwoną farbą wydrukowanym i wręczył mechanikowi.
— Proszę pana — przemówił z niskim ukłonem. — A teraz chciej pan wejść do sali poczekalnej.
Jednocześnie podniósł portyerę zieloną aksamitną i drzwi otworzył.
Jan zatrzymał się na progu, widząc kilku mężczyzn, to siedzących, to przechadzających się po sali.
— Co to za jedni? — spytał.
— Nasi klienci... przychodzą tak samo jak i pan,