Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 1.pdf/185

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nowiłem sobie w razie, gdybym na prawdę został bogatym, przekazać tobie Laridon, don, don! sto tysięcy talarów...
— Ah, panie Rodille!... ileż wdzięczności...
— Cicho, cicho!... zaczekajj z podziękowaniem, aż będzie po harapie, a ja ujrzę się najszczęśliwszym małżonkiem nadobnej Urszulki...
— Ależ to tak pewne, jak dwa a dwa cztery!...
— I ja tak sądzę... kochamy się nawzajem z Urszulką, jak para turkawek gruchających!
— A więc widzi pan, że mogę śmiało liczyć na owe sto tysięcy...
— Byleś się nie przeliczył... baron jeszcze żyje, a takie skrzypliwe koła najdłużej ciągną!...
— Ja zaś raz jeszcze powtarzam, że biedakowi trzy ćwierci do śmierci... Przejedzie się lada moment w lepszy świat, a wtedy zabierzemy się do weseliska... Te sto tysięcy jakbym już miał w kieszeni!...
— Nie mów hop, póki nie przeskoczysz!... Nie łap, kochany Laridon ryb przed niewodem... a nuż w testamencie znajdzie się inny spadkobierca?...
— To być nie może! Otworzą ten testament błogosławiony i znajdą w nim wypisaną na imię i nazwisko, panią Urszulę Renaud, jako jedyną legatorkę... Co to będzie, za radość tego dnia, panie Rodille! Niech żyją państwo młodzi!... Toż to wtedy sobie pohulamy!
Zostawmy Laridon’a przekonywującego o prawdzie swoich przepowiedni przyszłego nowożeńca,