Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 1.pdf/184

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Ta o której mowa, ubóstwia pana.
— Ba! ciekawym która z nich za mną nie szaleje, skoro mnie pozna... Tłumacz się jaśniej, przyjacielu i przestań dręczyć moją ciekawość... Kim że jest ta damulka?
— Pani Urszula Renaud...
— Bogini! istna bogini... i cóż mówiła o mnie ta najcudowniejsza...
— Prosiła mnie usilnie, żebym panu wręczył ten oto bilecik woniejący... Laridon odpowiedział, wyjmując list z szuflady.
— Nie będzie odpowiedzi? — spytał eks-woźny z uśmiechem Satyra, gdy Rodille papier przebiegłszy oczami, wsunął go w zanadrze.
— Oh! odpowiedź będzie, ma się rozumieć.... ale ja sam zaniosę.
— Ah! panie Rodille, co to za świetny interes!... — wykrzyknął Laridon z zapałem. — I jakiś pan szczęśliwy, żeś chłopcem takim tęgim i przystojnym! — Umiem cenić moje szczęście i powodzenie u płci pięknej jak należy... ale o jakim to myślisz, interesie kochanku?...
— Daj go katu! o pańskiem małżeństwie z panią Urszulą!... Baron ledwie łazi... widziałem go tu kiedyś jadącego w karecie, żółty jak cytryna!... Ta figlarka wszystko po nim odziedziczy i pan się obudzisz miljonerem pewnego pięknego poranku... Tylko tego dnia... lękać się zaczynam... może nie zechcesz pan już znać twoich dawniejszych przyjaciół...
— Tak dalece ich znać chcę i będę, że posta-