Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 1.pdf/181

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

dopomódz... zawsze gotów na wasze usługi, zawsze.
Jan słowa nie rzekł więcej, pieniądze zgarnął do chustki, włożył w zanadrze i poszedł na miasto kupić trochą wiktuałów.
Laridon, skoro drzwi się za nim zamknęły otworzył księgę handlową, w której policya wymaga, żeby wszelkie zakupna zrobione przez tandeciarzy, były zapisywane dzień po dniu, przyczem ma się wymienić nazwisko sprzedającego i jego adres najdokładniejszy. Czyż potrzebujemy dodawać, że ów spis, z pozoru przynajmniej był utrzymywany u Laridona ze ścisłością wzorową? Miał właśnie wymienić nowy nabytek i zapisać nazwisko mechanika Jana Vaubaron’a, gdy drzwi się na oścież roztwarły i nowa zupełnie osobistość pojawiła się na progu.
Wyobraźcie sobie państwo chłopca tęgiego, z miną czupurną i wesołą, z manierami pospolitemi i pełnemi efronteryi, tym słowem: najdoskonalszy i w całym komplecie komiwojażera, hałaśliwego, gadatliwości nieposkromionej, zresztą dobrego koleżkę, że choć go do rany przyłóż! jeden z tych typów, które dziś uważamy za zaginiony... Tylkoż nie żałujmy tego, na miły Bóg!
Spojrzawszy na tę twarz pełną i rumianą, na te oczy błyszczące dowcipem i wesołością, na te usta, wiecznie śmiejące się od ucha do ucha, na tę całość dyszącą życiem hulaszczem z dnia na dzień i najbiegleszy w swoim fachu sędzia śledczy, umiejący przenikać do głębi serc tajniki, nie mógł by się był domyśleć pod tą pokrywką najniewinniejszą