Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 1.pdf/174

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

szę chwileczkę. Muszę wpierw załatwić mały interesik, także z sąciadką... panią Urszulą Renaud... pan pozwoli, nieprawdaż?
I nie czekając na Jana odpowiedź, eks-woźny skoczył nazad do klientki z obleśną uprzejmością i nadskakiwaniem.
Jego klientka była rządczyni a raczej pani domu w pałacu barona de Viriville.

XXI.

Vaubaron ukrywszy starannie pod bluzą narzędzia, które chciał sprzedać, aby zaspokoić przynajmniej na dni kilka głód Blanki, usiadł na niskim stołeczku, w najciemniejszym kącie magazynu i zapadł w ciężką zadumę, nie troszcząc się o to, co się w koło niego działo.
— Jakże moja śliczna paniusiu? — tandeciarz przemówił słodziutko do kokietki trochę podstarzałej — czy się pani decydujesz na ten kołnierz i mankiety z point d’Alecon?... Cudności!... coś pięknego!... a dla paniusi drogiej jak ulał!... Najjaśniejsza królowa Francyi nie nosi z pewnością nic wspanialszego!
— Ileż pan to cenisz?
— Bagatelkę! jak Boga kocham! tyle właśnie co nic... nędznych 80 franków...
— Naprzykład!... i pan taką sumę niczem nazywasz?!...
— Modniarki z ulicy Vivienne żądały by za to od pani ze sto talarków, jak mego Pana Boga kocham!... Ja bo daję za darmo!... Ot! chcę paniusi