Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 1.pdf/166

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

szczęście, na które kazałem ci czekać, jeszcze mi dziś niedopisało... Trzeba na niego trochę poczekać...
— Ha będę zatem czekała — westchnęła. — Ty wiesz że umiem czekać. Choroba aby tę jedną korzyść przynosi, że uczy cierpliwości i rezygnacyi.
— Jakże czujesz się dziś, aniołku?
— Lepiej... coraz lepiej mój najdroższy... żeby nie to jakieś dziwne osłabienie, które mnie do łóżka przykuwa, sądziłabym się zdrową zupełnie.
Vaubaron po za jej plecami, wplótł palce we włosy, z konwulsyjnem drżeniem w twarzy.
To osłabienie, które dziwiło jego żonę było po prostu śmierci zwiastunem.
— Musisz być bardzo znużonym mężusiu. — Marta odezwała się po chwili. — Nie było cię przez kilka godzin, a odkąd przemieniłeś się w Siostrę Miłosierdzia, pielęgnując chorych, odzwyczaiłeś się od dalekich wycieczek... Połóż się i odpocznij najdroższy!
— A nie potrzebujesz Marto niczego?
— Niczego, prócz snu... Sen mnie pokrzepi i pomoże odzyskać siły, których mi tak bardzo potrzeba.
Vaubaron uściskał żonę, potem dotknął z lekka ustami czoła Blanki, śpiącej w łóżeczku.
Nie mając już sił do rozebrania się jak stał, zwalił się na siennik twardy.
Oczy mu się natychmiast skleiły, i mimo tortur moralnych, jakich umysł jego doświadczał, mimo że mu serce z bólu pękało niemal, zasnął jakby w letargu pogrążony. Ciało upominało się o swoje