Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 1.pdf/164

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

do nogi!... sam nie narażając się na najlżejsze niebezpieczeństwo... nawet na żadną odpowiedzialność, gdyby zbrodnię odkryto... Jesteśmy od dawna na bakier z policyą... mają nas na oku i podejrzywają o sztuczki rozmaite... Wytłumaczył by się zatem, że użył broni palnej, w obronie życia własnego.
Miodziuś znowu się w głowę podrapał wielce zafrasowany.
Rypcio zaś powtórzył niecierpliwie:
— Cóż więc zrobimy?!...
— Poczekamy i namyślimy się, moje dziatki! — Wicherek odrzucił z powagą. Mimo iż był niemal karzełkiem co do wzrostu w obec dwóch olbrzymów, imponował im widocznie i brał górę nad nimi siłą inteligencyi. — Myśl sama w sobie jest doskonalą, dowód najlepszy, że mnie ona już nie od dziś chodzi po głowie, tylko musi dojrzeć należycie. Rozbić starego sknerę, odebrać co nam wydarł, a w danym razie dopomódz mu nawet, żeby się raz przecie, przeniósł w dobrze zasłużony stan spoczynku, w to mi graj!... trzeba jednak tak wszystko naprzód ułożyć, żeby nie pokpić sprawy... a w tem sęk! i to dyabelnie twardy! Wysilajmy wszyscy trzej nasze mózgownice, a może do kaduka i wymyślimy coś dobrego...
Nie będziemy dłużej śledzili i podsłuchiwali trzech łobuzów w ich planach tak niebezpiecznych dla Rodille’a; a pozwolimy im wejść do nor służących im za mieszkanie, sami zaś wrócimy na ulicę Pas-de-la-Mule.